Przez całe lata Danuta Wałęsa pokornie stała w cieniu wielkiego męża, aż wreszcie zdecydowała się przemówić i opowiedzieć swoją historię. Historię prostej wiejskiej dziewczyny, która marzyła o zwykłym życiu i o rodzinie, a przyszło jej stać się żoną czołowego polskiego opozycjonisty lat 80. i prezydenta.
Pisana w głębokiej tajemnicy, a wydana jesienią 2011 r. autobiografia „Danuta Wałęsa. Marzenia i tajemnice” zaskoczyła Polaków, ale też z miejsca stała się bestsellerem. Sięgnęli po nią ci, którzy chcieli zobaczyć, jak wyglądało prywatne życie najbardziej znaczącej pary PRL-u, ale przede wszystkim kobiety, które w Danucie ujrzały siebie. Zapracowane, zajęte domem i dziećmi, ciche i niedoceniane bohaterki dnia codziennego, bez których wysiłku niejeden mężczyzna nie stałby się tym, kim jest. W tej autobiografii można znaleźć także kawałek historii – tej brzydkiej i tej wzniosłej.
Na życie Danuty Wałęsy złożył się nie tylko trud samotnej opieki nad nadzwyczaj liczną gromadką dzieci – zajęty wielką polityką mąż albo był aresztowany, albo nie miał na to ani czasu, ani ochoty. Była także pierwszą normalną (poprzednik Lecha Wałęsy, Wojciech Jaruzelski był prezydentem tylko na okres przejściowy) Pierwszą Damą, która – nie mając do pomocy sztabu wykwalifikowanych fachowców – musiała ze wszystkim radzić sobie sama. Dla nowoczesnej i wyzwolonej kobiety jej konserwatyzm moralny (wypowiada się np. przeciwko prawu do aborcji) oraz typowo polskie zdanie się na to, co przyniesie los (czego efektem było posiadanie ośmiorga dzieci), owo tak znienawidzone przez feministki 3 x K (Kinder, Kirche, Kuche), mogą być trudne do zaakceptowania, ale bez wątpienia na szacunek zasługuje wewnętrzna siła i trzeźwość, dzięki którym Danuta Wałęsa nie ugięła się pod ciężarem wyzwań i obowiązków. A przecież nie o takim życiu marzyła…
Marzenia
Urodziła się 25 lutego w Kolonii Krypy na Mazowszu jako Danuta Gołoś, córka chłopa małorolnego, gospodarzącego na mało urodzajnej piaszczystej glebie. Jeszcze za jej młodych, panieńskich lat nie było tu elektryczności, a trudne warunki życia sprawiły, że Danuta od zawsze wiedziała, że chce stamtąd uciec. „Ja tam żyłam, ale tak, jakby mnie nie było” – napisała po latach. Jej dziewczyńskie marzenia nie były wygórowane. „Marzyłam o dobrym mężu, dzieciach, własnym kącie. Tylko tyle i aż tyle”. Aby to zrealizować, musiała wyjechać. Miała 19 lat, ukończoną szkołę podstawową, ogromny bagaż kompleksów i silne poczucie, że tam, dokąd pojedzie, musi się urodzić na nowo.
Wałęsa
Powtórne narodziny nastąpiły 5 lutego 1968 r., a miejscem, które obrała na nowe życie, stał się Gdańsk. Mieszkały tu ciotki oraz siostra, które zaoferowały jej miejsce do spania. Tu, 5 marca 1968 r., podjęła swoją pierwszą w życiu pracę – sprzedawczyni w kwiaciarni. 14 października pojawił się w niej, aby rozmienić pieniądze, młody robotnik Lech Wałęsa. Nie zrobił wtedy na Danucie wielkiego wrażenia, ale ją zaintrygował. Obserwowała go, gdy często mijał kwiaciarnię – zawsze skupiony, tajemniczy, zamyślony Na pewno nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Ich znajomość rozwijała się powoli, a dziś oboje spierają się o to, kto komu (po zaledwie miesiącu znajomości!) zaproponował małżeństwo. Danuta twierdzi, że była zakochana, natomiast Lech Wałęsa wyznał w wywiadzie dla „Polityki”, że to chyba było tylko jakieś przeznaczenie. Znamienne jest, że zaraz po przysiędze ślubnej (ślub odbył się 8 listopada 1968 r.) zakrzyknął: „O jej! Co ja zrobiłem?!” Co świeżo poślubiona żona dobrze zapamiętała.
Młodsza o sześć lat, niedoświadczona i zakompleksiona Danuta od samego początku uznała przywódczą rolę męża, postawiwszy siebie jedynie w roli wykonawczyni zadań. Po latach uznaje, że był to poważny błąd. Bardzo się też różnili. Ona spontaniczna, on zamknięty w sobie, uporządkowany, planujący wszystko co do detalu.
Lata 70. Jako tako szczęśliwi
Okres do strajków sierpniowych w 1980 r. był w życiu Danuty Wałęsy okresem szczęśliwym, choć trudno uznać jej związek z Lechem Wałęsą – w autobiografii używa wyłącznie suchego i formalnego określenia mąż – za romantyczny. „Każdy bez słów robił, co do niego należało – napisała w autobiografii. – Codziennie te same obowiązki”. Z początku tułali się po hotelach i wynajmowanych kwaterach, aby w październiku 1972 r. otrzymać wreszcie upragnione mieszkanie w dzielnicy Stogi. Pracuje jeszcze przez chwilę w kiosku, ale po upadku interesu jej jedynym zajęciem jest bycie żoną i matką coraz liczniejszej gromadki dzieci. „Nigdy nie rozważaliśmy, ile mamy mieć dzieci” – napisała. Kiedy miało się urodzić trzecie, syn Przemysław, była przerażona, bo już wtedy wiedziała, że będzie zdana wyłącznie sama na siebie. Potem ich liczba stała się jej obojętna. „Ile pan Bóg da, tyle będzie” – uznała. Wieść o zostaniu ojcem nie wzbudziła w Wałęsie wielkiego entuzjazmu. Po latach Wałęsowa z dużym żalem wspomina, że nie dawał jej z okazji porodów kwiatów.
Problem z kwiatami najlepiej ilustruje różnicę ich osobowości. Dla Danuty, która była przecież kobietą, osobiście kupiony przez męża kwiatek był ważnym wyznacznikiem jego miłości. Wałęsa po męsku bagatelizuje ten problem – dostawała od niego mnóstwo kwiatów, a że były to wiązanki, które jemu wręczano? Dopiero z żoninej autobiografii z zaskoczeniem dowiedział się, jakie to było dla niej ważne…
W grudniu 1970 r. miało miejsce ważne wydarzenie, które w dużym stopniu ukształtowało silną osobowość żony przyszłego opozycjonisty – aresztowanie Wałęsy w związku z robotniczymi protestami na Wybrzeżu. Kiedy go zabierali z domu, dał Danucie zegarek i obrączkę, aby je sprzedała w razie kłopotów. Zareagowała spokojnie, pisze nawet, że nie zrobiło to na niej większego wrażenia. „Po latach uważam, że właśnie ta pierwsza lekcja wpłynęła na moją późniejszą postawę. Nauczyła mnie nie panikować, nie robić problemów z tego, co się dzieje, a jedynie spokojnie czekać. Czekać, jak rozwinie się sytuacja” – napisała. Bardzo jej się to później przydało…
Lata 80. W ogniu walki
Zajęta dziećmi Danuta nie interesowała się polityką (ani Wałęsa nie wtajemniczał jej w swoją działalność, ani ona nie dopytywała), ale ta brutalnie wkroczyła w jej życie. Były chwile wzniosłe, gdy pamiętnego sierpnia 1980 r. odwiedzała strajkującego męża w Stoczni Gdańskiej lub gdy wbrew zakazowi władz składała kwiaty pod pomnikiem poległych stoczniowców. Pomagała drukować ulotki, które mąż usiłował rozrzucać pchając wózek z kolejnym dzieckiem (od 1980 r. po czterech chłopcach zaczęły rodzić się dziewczynki). Ale jej prywatność legła w gruzy – mieszkanie (wtedy już wielopokojowe, w trakcie przedłużającego się remontu), przekształciło się w centrum opozycjonistów i nieustannie kręcili się po nim jacyś działacze. „Od bladego świtu do późnego wieczora w naszym mieszkaniu kłębiły się tłumy związkowców, doradców, polityków, dziennikarzy i ludzi nawiedzonych. Jeden z panów chwalił się później, że zjadł smaczną jajecznicę w domu u Wałęsów o siódmej rano. Rzeczywiście, ludzie siadali do stołu i musiałam ich obsługiwać. (…) A przecież oprócz tej ekipy remontowej i gości miałam jeszcze kilkutygodniową Anię oraz piątkę pozostałych dzieci” – wspomina Wałęsowa. Nic dziwnego, że pewnego dnia nie wytrzymała i zrobiła mężowi awanturę, po której wizyty związkowców ustały.
W tym pamiętnym sierpniu zrozumiała, że coś w jej związku małżeńskim zmieniło się na gorsze, że mąż znalazł się po innej stronie, że bardziej będzie się liczyć dla niego polityka niż rodzina. Od jesieni 1980 r. Danuta Wałęsa, dla której to odkrycie było niemałym wstrząsem, zaczęła przyzwyczajać się do myśli, że od tej pory będzie musiała obywać się bez pomocy męża. Ale do roku 1990 jeszcze go kochała.
Kolejną niedogodnością w życiu Wałęsów było to, że służby bezpieczeństwa (SB) rozpoczęły ich całodobową obserwację, włącznie z podsłuchem oraz niewybrednymi szykanami. Danutę nie raz ponosiły z tego powodu nerwy i wymyślała esbekom, dzięki czemu w końcu starano się nie posuwać wobec niej za daleko. Taki stan rzeczy trwał przez połowę pierwszej dekady lat 80.
Wprowadzenie stanu wojennego i internowanie męża przyjęła ze spokojem. Nie było co się rozczulać nad sobą. „Musiałam być samodzielna, zając się szóstką dzieci, domem, wszystkim”. 14 grudnia, w szóstym miesiącu ciąży, jedzie 250 km po świniaka (w owych latach kupowało się mięso z nielegalnego uboju, ryzykując kontrolę milicji). Internowanego męża odwiedza raz w miesiącu, z niemowlęciem na ręku, choć złośliwe władze umieściły Wałęsę w Arłamowie koło Przemyśla (południowo-wschodnia granica Polski), czyli najdalej jak tylko można. (Raz wożono ją w samochodzie z małym dzieckiem przez trzy godziny w upale). Jest jego łącznikiem, kontaktuje się z prasą, przekazuje wiadomości.
Od połowy lat 80. – Wałęsa jest już na wolności – gdy zmienia się wiatr Historii, sytuacja rodziny trochę się poprawia. Ale wcześniej następuje jedno z ważniejszych (poza spotkaniami z papieżem Janem Pawłem II) wydarzeń w życiu Danuty Wałęsy – odebranie w imieniu męża Pokojowej Nagrody Nobla (10 grudnia 1983 r.). Pojechała zamiast niego, bo on tak arbitralnie zdecydował (Wałęsa obawiał się, że władze nie wpuszczą go z powrotem do kraju). „Rozkaz i wykonać” – pisze Danuta. Rozkaz wykonała, ale po swojemu. Odebrała nagrodę w imieniu polskich kobiet, dzięki którym ich mężowie mogli zdziałać tak wiele.
„Dla mnie Nobel był zapłatą za to, że dzięki mnie miał swobodę i mógł zająć się Solidarnością, polityką” – napisała.
Prezydentowa (1990 – 1995)
O kandydowaniu na prezydenta Wałęsa także zdecydował sam, tylko informując żonę o swojej decyzji. („Ja zawsze wszystko rozgrywałem sam, bez żadnych konsultacji (…)” – powiedział w wywiadzie). Danuta nie pomagała mężowi w kampanii, było jej nawet wszystko jedno, czy wygra. Potem zdecydowali, że dla dobra dzieci ona zostanie w Gdańsku, na Polankach (mieli tam już wtedy dom). Sytuacja, w jakiej się znalazła jako Pierwsza Dama, nie była do pozazdroszczenia. Nie posiadając wykształcenia ani obycia politycznego, musiała stworzyć urząd, który do tej pory nie istniał. I który Polacy dopiero musieli zaakceptować. Dość powiedzieć, że kiedy wobec natłoku listów i problemów do rozwiązania zdecydowała się zatrudnić kogoś do biura, w kraju rozległy się protesty przeciwko fanaberiom Wałęsowej i wydawaniu na nią publicznych pieniędzy.
Sporym problemem było kompletowanie strojów na cele reprezentacyjne, w tym spotkania z królowymi czy prezydentami. W Polsce na początku lat 90. nie można sobie było ot, tak wejść do eleganckiego butiku i kupić komplet garderoby, włącznie z kapeluszem i rękawiczkami. Trzeba się było porządnie nabiegać po sklepach albo ratować zaprzyjaźnionymi krawcowymi. O profesjonalnych stylistach oczywiście nie mogło być jeszcze mowy!
Z królową Holandii Beatrix i księciem Clausem w Gdańsku
Nawet jednak w tych podniosłych (acz niezbyt mile wspominanych) latach Danuta nie straciła wrodzonej sobie trzeźwości. Kiedy w czasie wizyty u królowej Elżbiety II Wałęsa rozmarzył się, że oni, tacy prości ludzie, znaleźli się w pałacu królewskim, i kto by mógł przypuścić… stwierdziła, że przecież nie będzie już tak zawsze. Dzięki takiej postawie znacznie lepiej od męża zniosła powrót do normalności.
W stanie spoczynku
„Gdy mąż przestał być prezydentem, przez pewien czas nie wiedziałam, gdzie się znajduję, kim jestem. Byłam trochę przestraszona. Obawiałam się, jak dalej będzie wyglądało moje życie – napisała w autobiografii. – Taki detal: przez pięć lat miałam do dyspozycji samochód z oficerami ochrony. Nie musiałam się przejmować, w jaki sposób gdzieś dotrę, wystarczyło podać adres. I nagle tego nie ma! Poszłam po rozum do głowy i powiedziałam sobie: dziewczyno, opanuj się, zacznij normalnie żyć. Trzeba iść do kościoła, to idź. Trzeba iść do sklepu, to idź”. I jak się trzeba było przyzwyczaić do pokazywania jej przez ludzi palcami, to się przyzwyczaiła. Teraz nareszcie ma czas dla siebie i na to, co lubi – zajmowanie się domem czy założoną przez siebie fundacją „Sprawni inaczej”. Ale od polityki czy szerszej działalności społecznej stroni. „Nie prowadzę samochodu, nie mam doradców, nie mam biura, które by organizowało moja działalność. Jestem typową mamą i babcią. I taką osobą chcę pozostać”.
Prawdziwy przełom w tym cichym i spokojnym życiu przyniosło dopiero opublikowanie jej autobiografii (napisanej wspólnie z Piotrem Adamowiczem). Dzięki „Marzeniom i tajemnicom” Danuta Wałęsa wyszła z cienia i zyskała samodzielność. Jej czas wypełniają teraz spotkania z czytelnikami, a raczej z czytelniczkami, bo to głównie panie przychodzą na jej autorskie spotkania.
„Ja bym tego nie zrobił”
Wydanie autobiografii Danuty poważnie wstrząsnęło Lechem Wałęsą, który przyjął wynurzenia żony z głębokim niezadowoleniem. Wiedział, że pisze te wspomnienia, ale lekceważył je („bo też co ona mogła tam napisać?”), a teraz żałuje, że nie przeczytał książki przed drukiem. Gdyby nie jego religijne przekonania, kto wie, czy nie doszłoby do rozwodu. Przedstawiony w niezbyt korzystnym świetle były prezydent uważa, że nie wynosi się na zewnątrz domowych sekretów. Wychowany w tradycyjny chłopski sposób, nie potrafi się pogodzić z samodzielnością żony. „(…) gdybym od początku chciał mieć żonę samodzielną, prowadzącą swoje zupełnie inne życie, to ożeniłbym się z inną kobietą. Dziś dla niej wiele rzeczy jest ważniejszych ode mnie, znalazłem się na drugim, trzecim planie, bo ważne są spotkania literackie, wyjazdy. Dla mnie to wielka psychiczna zmiana” – powiedział. Dochodzi do tego jeszcze kwestia pewnej zazdrości – autobiografia Danuty Wałęsy sprzedała się w ilości, jakiej nie osiągnęła żadna z jego książek (choć przecież mówią o sprawach znacznie ważniejszych!).
Jak dziś wygląda życie Wałęsów? Są ciągle razem, ale osobno. Emocjonalnie ten związek wypalił się już dawno. Teraz Danuta jeździ po kraju, a Lech godzinami siedzi przy komputerze – wędkowanie zamienił na surfowanie po internecie lub wsłuchiwanie się w zwalczające go Radio Maryja. Próbował namówić żonę na porozumiewanie się poprzez Skype’a, ale propozycja została odrzucona.
Ponieważ spotkania byłej prezydentowej z czytelniczkami okazały się ogromnym sukcesem, Danuta Wałęsa planuje napisanie kolejnej książki – o swoich spotkaniach z polskimi kobietami.
Renata Głuszek
Wszystkie cytaty zostały zaczerpnięte z autobiografii „Danuta Wałęsa. Marzenia i tajemnice” oraz z wywiadu, jakiego Lech Wałęsa udzielił tygodnikowi „Polityka” (nr 14/2012) – „Kupię jej ten kwiatek”.
Suplement – dzieci Wałęsów
Bogdan (ur. 1970) – pracownik Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, dwukrotnie żonaty
Sławomir (ur. 1972) – bezrobotny od lat, alkoholik, dwukrotnie żonaty i dwukrotnie rozwiedziony
Przemysław (ur. 1974 – zm. 2017) – pracował w Straży Granicznej, nadużywał alkoholu, cierpiał na cukrzycę, której nie chciał leczyć i która przyczyniła się do jego przedwczesnej śmierci
Jarosław (ur. 1976) – działacz Platformy Obywatelskiej, zdobył wyższe wykształcenie z politologii w college’u św. Krzyża w Massachusetts,obecnie poseł do Parlamentu Europejskiego VII i VIII kadencji; żonaty, ma syna
Magdalena (ur. 1979) – tancerka baletowa, z powodu kontuzji musiała zarzucić taniec, z wykształcenia teolog, obecnie uczy katechezy w szkole baletowej; rozwiedziona, samotnie wychowuje syna Szymona
Anna (ur. 1980) – z zawodu pracownik socjalny, jest szczęśliwą mężatką, ma troje dzieci; do niedawna pracowała w biurze Lecha Wałęsy, do którego zwracała się „panie prezydencie”, obecnie zajmuje się dziećmi
Maria Victoria (ur. 1982) – bez powodzenia próbowała prowadzić sklep i zaistnieć w show businessie; założyła fundację „Celebrity Nation”, która ma na celu promowanie młodych talentów
Brygida (ur. 1985) – ma wyższe wykształcenie – jest kulturoznawcą po Uniwersytecie Gdańskim; feministka, która odeszła od wiary katolickiej i związała się z antyklerykałem
data publikacji: 27.08.2012 / aktualizacja: 5.02.2017